W zasadzie to jedną nogą mieszkam już "u siebie". W pokoju zostało mi już tylko biurko, które jutro już zostanie zabrane, i łóżko, które nie jedzie wcale, a no i fotel,a le on też zostaje. Zostały jeszcze dziury w ścianach po półkach, półeczkach, obrazkach i takich tam.
Czy jest mi przykro? W pewnym sensie tak. 25 lat zycia zostawiam w swoim pokoju, kłótnie, spotkania z przyjaciółmi, wieczne wylegiwanie się z DD na moim łóżku.
Wczoraj byłam w moim nowym miejscu zamieszkania, i jakoś mi się miło zrobiło jak sobie pomyślałam, że będziemy tam razem, że będziemy mówić "u nas", "do nas".
Moje nowe mieszkanie jest ciepłe, przytulne, i takie jak powinno być. Już za chwilę, już niedługo, myślę, że dam/damy jakoś radę.
Twoje łóżko <3
OdpowiedzUsuńDacie radę, trzymam kciuki :*