Jeżeli kiedyś, kiedykolwiek, powiem, że nie mam w co się ubrać to proszę mi przypomnieć ten piękny, sloneczny, jesienny dzień w którym to pakując się, nagle, w połowie zabrakło mi całkowicie miejsca na chociażby gumkę do włosów...
W sumie to 1/3 spakowana, reszta.... Na śmietnik?
Oszaleję.
Za to znalazłam fajny przepis.
Nie wiem jak się spakuję, nie zapakuję się do worków na śmieci, moje ubrania/rzeczy są dla mnie ważnym elementem, nie mogę tak ich traktować.
Mama mi dała pomidory w puszce, i fasolę. Jeden obiad do przodu.
Postanowiłam się zestarzeć i zacząć się malować szminką. Czemu zestarzeć? Bo szminką w mojej rodzinie malowała się jedynie babcia. Zaczęłam od takiej co to jest łatwa w użyciu, bo w pisaku. Faktycznie, dziwne uczucie jakby paćkało się po ustach flamastrem. Dzisiaj zaszalałam i zostałam posiadaczką szminki, takiej zwykłej, jak to kobiety używają (nie jak dzieci- flamastry). Szminka ma piękny brudno różowo-jagodowy odcień, dość naturalny, jestem zachwycona. Zaszaleję następnym razem. Może różowa?
Pojechałam po buty na koniec świata... To jest dowód tego, że dla pięknych rzeczy jestem stanie wycierpieć dużo. Buty są.
Ojej... spakowałaś większość swoich rzeczy? Podziwiam Twoją determinację, mi się nie chciało i zabrałam tylko niezbędne rzeczy. Ale Ty nie miałaś limitu wagi, więc pewnie dlatego zabrałaś się za to poważnie :)
OdpowiedzUsuńOch, szminki, błyszczyki, pomadki i wszystko inne - uwielbiam! I kupuję jak tylko mogę, chociaż nie wiem, które kolory mi pasują, hihi ^^ To taka moja słabość.