Grzyb na każdej ścianie w mieszkaniu.
Włamanie prawie okno w okno do sąsiadów.
Kolejny raz bolące gardło.
Bakteria.
Leki, leki, leki... i potem znowu leki, leki, leki...
cały czas coś łykamy, czymś się smarujemy.
Pierwsza impreza sylwestrowa u nas, wypadła chyba okej, chociaż nikt nie ruszył mojej sałatki z porą, a co się przy niej napłakałam to moje, wszystko dla gości, no ale trudno.
Poszłabym na fitness, w końcu w mieście troche tego do wyboru jest.
Hobbit- mistrz!
No wreszcie ktoś podziela mój zachwyt nad Hobbitem! LOWJU! :*
OdpowiedzUsuńAaa i oczywiście - pomyślności w nowym roku, niech ten blog pożyje dłużej niż wcześniejsze :)
OdpowiedzUsuń