wtorek, 13 listopada 2012

9.

Domowy syf jest nie do ogarnięcia. Jak się ogarnia taki syf? Nie wiem, i nie mam na niego za dużo siły.
Zastanawiałam się nad fikcyjnym zwolnieniem, znaczy takim, że idziesz do lekarza i "ojeju jeju jak się źle czuję, wszystko mnie boli, echuuu echuuu", bum zwolnienie. Wykrakałam sobie chyba, boli mnie wszystko, gardło, głowa, brzuch, kości, plecy, stopy... wszystko! Wykrakałam sobie.

Boli mnie brak piekarnika, zawsze marzyłam o tym, że już u siebie, na święta będzie pachniało piernikami i czekoladą... Wychodzi na to, że muszę poszukać jakiś świeczek zapachowych, cynamon, świąteczne ciasteczka, i takie tam. Aż mi przykro.

Chyba czas na kolejną dietę. Jak już wiadomo umiem na diecie wytrwać, a moje obżarstwo nie zna granic, w biegu pochłaniam Liona, zagryzając dwoma pączkami, biegnąc dalej wpycham bułę z serem paprykowym (albo przynajmniej czymś co paprykę przypominać miało). Mieszczę się we wszystko a zaczynam znowu czuć się gruba. Może nie gruba ale taka za duża. O CZEKOLADA!

Te wszystkie ładne rzeczy internetowe i reklamy MANGO na przystankach nie ułatwiają mi życia. Libellule zachęca mnie do kupienia, Glossybox nawet wpycha mi 10zł zniżki na "twoje pierwsze pudełko", a Kate Moss na przystanku mówi do mnie (poważnie!): kup ten sweter, będziesz w nim wyglądać super!
Za czynsz oddaj krowo, a nie... Kate Moss do niej mówi, wariatka.

Chcę coś ładnego.

2 komentarze:

  1. Czyli rozchorowałaś się? Oj, biedulinko!
    A o pachnące święta się nie martw, zawsze możesz upichcić jakiś deser, który nie wymaga pieczenia, a cynamon w kawie też pięknie pachnie :) Kocham cynamon ^^

    To może ja Ci tego Vogue'a nie będę jednak przywozić, bo tylko kusi... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem, moze po prostu... przepracowałam jednak.
    Przywozić, przywozić, przywozić! ! ! ! ! :):):)

    OdpowiedzUsuń